.

Image Map

sobota, 24 września 2011

Zuza na wypasie...

Świeże powietrze - tego trzeba Zuzi jak najwięcej. Korzystając z okazji, że moje Kępinki mieszkają na parterze i mają wyjście z balkonu na ogródek, wystawiamy Zuze w kojcu ;) Oj lata jak szogun, prawo, lewo, widać, że jej służy.


Pierdoła lubi wszystko co może kręcić, obracać kciukiem. Każdą ruszająca zabawkę poprzekręca paluchami. Ma taką plastikową piłkę która w środku ma kuleczkę, Zuza wtyka w środek dwa kciuki i kręci. Niech tylko nie ma dojścia do kulki to trzęsie cała zabawką...


Książę Żaba i Zuza. Jak każda dziewczynka tak i Zuza marzy o swoim Księciuniu. Mama zatroszczyła się o to aby i Zuni marzenia się spełniły...(tylko czy jak Zuza da buziaka zmieni się w Księciunia?)

W czwartek (22.09) pojechałyśmy do Chorzowa załatwić jakąś kartkę w NFZecie. Jak to bywa kolejka była tak długa jakby dawali coś za darmo. Dzięki temu, wielu ludzi rezygnowało, a my nadal cierpliwie czekałyśmy na swoją kolej. Nic nie załatwiłyśmy! Mimo tego poszłyśmy spróbować zrobić badania w Szpitalu, a skoro nie miałam potwierdzenia, że Zuza jest ubezpieczona chciałam zrobić to prywatnie. Spotkałyśmy się z przemiła panią Ordynator. Pamiętam, powiedziałam jej, że ratuje nam pośladki bo już wiele z lekarzami miałyśmy do czynienia, na co ona, że to nie rzeźnik choć też w białym fartuchu i tu się ludziom pomaga.. Ogólnie lekarze na Śląsku są bardzo weseli. Początkowo chciała Zuze zostawić 1 dzień na oddziale, ale szybko jej się to z głowy ulotniło i zrobiliśmy badania na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Udało się wszystko załatwić na Europejska Kartę, a atmosfera na SORze była bardzo wesolutka. Doktor który był wtedy na dyżurze zapytał się mnie czy może zobaczyć historię choroby małej. Oczywiście reakcja znajoma " o  o OO " Zuzia ma full pakiet wadowy. Sprawdzili jaką ma saturację na nóżkach w granicy 80%, a na rączkach 84%. Potrzebowaliśmy jeszcze pełnej morfologii. Ciotka "piguła" próbowała wkuć się najpierw w lewą nóżkę nie dało to jednak efektu, później w rączkę i też nic. Zuza gdy się denerwuje zmienia kolor skóry jak kameleon na marmurkową przez co  ciężko znaleźć jakąkolwiek żyłkę. Jedną ma za to zawsze widoczną - na czole. Zapytano mnie czy się zgadzam pobrać krew z czoła... Szok! Nigdy się z tym nie spotkałam, ale póki ją dobrze widać i póki Zuza jest mała warto z tego korzystać. Zamiast szukać na "oślep" i wbijać się co chwila w inne miejsca, ukuć raz ale skutecznie. Fakt! Poleciało szybko i w sumie Zuzi było łatwiej. Bidulka i tak tego dnia nie miała humoru i była strasznie marudna. Udało się jednak wszystko, poczekaliśmy 20 min i wyniki miałam w reku.

Gdy wróciłam do domu zrobiłam zdjęcia wyników Zuzy i szybciuteńko wysłałam je do prof. Moll. Dziś dostałam odpowiedz.(...)Badania  Zuzy  wskazują na umiarkowaną sinicę. Nic dokładnie nie można powiedzieć bez dokładnych badań  w tym cewnikowanie serca(...) Napisała również, że ustali temin przyjęcia Zuzi do kliniki. (...) w poniedziałek ustalę termin przyjęcia Zuzi do Kliniki, na podstawie  kompleksowych badań będziemy mogli powiedzieć czy i w jakim stopniu możemy pomóc Zuzi(..) uf... aż się boję! Chcę jednak wiedzieć czy jest szansa, a jeźeli będzie to nie możemy takiej szansy zmarnować.. 3majcie kciuki żeby się wszytsko udało!

poniedziałek, 19 września 2011

Zuza podróżniczka...

Oczywiście w Zuziowym pobycie nie może zabraknąć odwiedzin i zwiedzania. Przecież musi poznać coś innego niż szpitalne ściany....
W tamtym tygodniu odwiedziliśmy Ciocie Agę, ciocię Basię i wujka Marka :) Aga była po mini operacji bidulka:* mimo podbitych oczu i maski rycerskiej wyglądała bardzo dobrze:) Dać jej trochę bólu i promienieje :) No tak zapomniałabym dodać, że kiedyś przebywałam u nich prawie non stop.  Zuza podziwiała piękne widoki z 13tego piętra na katowickim osiedlu.



Następnego dnia byłyśmy z mamą w Siemianowicach. Pobuszować po sklepach "spożywczych":D. W jednym ze sklepów spotkaliśmy moją sąsiadkę której nie widziałam od lat...(Madziu 3maj się tam:* ) Była tak piękna pogoda, że nie chciało się wracać do domu...


Po powrocie do domu Zuza została w swoim małym "raju". Namiętnie ćwiczy sama ze sobą i całkiem ładnie jej to wychodzi. W domu panowała nerwowa atmosfera, wyjeżdżaliśmy bowiem do Babci Wandzi. Wiadomo jak to przed wyjazdem - szał ciał i pakowanie... ja to mam sklerozę... Zuzia przeszła małą metamorfozę u Cioci Kariny w jej salonie . Pięknie wygląda prawda?:>



Babcia Tenia nie mogła być gorsza od wnusi i sama poszła do fryzjera. W między czasie ja zajmowałam się Zuchą, wpadłam na genialny pomysł żeby dać małej jednorazowy kubeczek. Haha... nie mogłyśmy z niej... tak łapczywie łapała kubek, że nie macie pojęcia... po powrocie do domu pokazaliśmy dziadkowi Jurkowi czego Zucha się znowu naumiała... 








No to komu w drogę temu czas... wyjechaliśmy wieczorem....u prababci byliśmy przed 2 w nocy. Dzięki wszystkim tam u góry mała przespała praktycznie całą drogę. Śpiąca Królewieńka:*


W niedzielę (18.09) poszłyśmy w babskim gronie na spacerek. Po moim ulubionym...Ogromnym jeziorze  Klukom, które nie raz przeszłam w koło.Każde wakacje jakie pamiętam spędzałam właśnie u Babci Wandzi. Piękne czasy, piękne wspomnienia..Chciałam pokazać Zuzi gdzie mama co roku moczyła swoja dupkę.... i oto co z tego wyszło....






Po spacerku musiałam odwiedzić moją Halinkę(babcia Ela)! Babcia Ela wykupiła mi Zuzę za piątaka (podobno dzięki temu Zuzia ma być z nami na 100lat ) ! :) ale co ja będę opowiadać. Kochamy Elę mocno, tak mocno że mocniej się nie da... no i oczywiście dziękujemy za wszytko. O tej kobietce mogę opowiadać każdemu i zawsze będę o niej mówić! Ela jest dla mnie jak druga mama! (Halinko wiesz o tym prawda??:)) Tęsknie za wami strasznie choć mam nadzieję, że uda mi się Was wszystkich szybciutko zobaczyć...



Zuza dostała pysznego kokakolowego lizaka.. jak widać na załączonym obrazku bardzo jej smakował... i gdy jej go zabrałam od razu wyciągnęła rękę... Łakomczuszek mały....
Oj ... spotkanie z Halinką dało mi dużo do myślenia...ale też pomogło pozbyć się głupich myśli...Jak to dobrze, że jesteś! Ale wszystko co piękne szybko się kończy...czas gonił...

Pojechaliśmy do mojej kuzynki do jej nowego domu.. muszę przyznać, że urządzili go naprawdę ładnie :). Zuzula poznała kolejną część rodzinki Wujka Staszka i Ciocię Krysię, Wujka Piotrka i Ciocię Julitę, kuzynostwo Oskara i Martynkę. Coraz więcej nowych twarzyczek poznaje nasza Pierdziuszka...



Tak jak wcześniej napisałam to co dobre szybko się kończy... koniec weekendowych przyjemności ... pożegnanie i fruu do Łodzi.


Dojechaliśmy do Łodzi koło 15 a wizytę mieliśmy na 16:15. Przyszła nasza kolej zrobili Zuzi EKG i kazali czekać w kolejce - na szczęście nie trwało to długo. Przyjęła nas pani profesor doktor habilitowany nauk medycznych Jadwiga Moll - pierwsze wrażenie jak najbardziej sympatyczne! Okazało się, że ona też nie rozumie dlaczego nikt nie podjął się zrobienia z Zuza czegokolwiek. Obiecała skonsultować się ze swoim mężem i zobaczymy co z tego wyniknie. Musimy zrobić 2 badania i wysłać jej wyniki... bez cewnikowania się nie obejdzie, może u prof. Molla będzie się to dało zrobić ( wiadomo kolejki długie i pierwszeństwo dzieciątka z NFZ ). Gdy Zunia będzie miała zbyt wysokie ciśnienie w płucach nic już nie będą mogli zrobić, i pewnego dnia sinica zacznie się ujawniać.
Wizyta się skończyła... jak już wspomniałam bardzo sympatyczna kobietka z prof.Moll. Potrafiła porozmawiać jak z człowiekiem, pomóc w przetłumaczeniu wad Zuzi itd. A aa i też bardzo ważne miała miła panią sekretarkę która z faksowała nam to co było potrzebne...(w warszawie o jakiejkolwiek pomocy mogłabym zapomnieć ze strony sekretarek..;/ )
Zuzia tradycyjnie zwiedziła pół Polski....



Polskę przywitaliśy na lotnisku w Gdańsku, pojechaliśmy do dziadków do Małego Czystego. Z Czystego odebrały nas Kępinkowe dziadki i pojechaliśmy do Michałkowic...Odwiedziliśmy babcię Wandzię w Choszcznie, panią Profesor w Łodzi i wróćiliśmy na stare śmieci... To się Zuza najeździła, nazwiedzała, popoznawała...Kiedyś jej przypomnę tę wycieczki....

poniedziałek, 12 września 2011

bieganina...czyli:czy wszystko musi tak zapindalać?

Tradycyjnie jak co dnia kolejna bieganina. Bank, Zuziulowy fryzjer, mini zakupy, szukanie potrzebych rzeczy, spotkania z rodzinką, rehabilitacja (...) wszystko zapindziela. Zawsze jak leci sie do Polski czasu płynie bardzo szybko. Chciałabym się spotkać z tyloma osobami, że szok ale najnormalniej nie wyrabiam.

Ostatnio oglądaliśmy w trójkę (czyt. ja, Zuzia, dziadek) walkę Adamka. Zuzia wytrwała do 6 rundy i padła na smoczek.... Tak ją wciągnęła walka....


Wczoraj pojechaliśmy do IKEA i po papu dla małej oj raj dla niej tam był wśród zabawek:) piłeczki, misie itp. Mimo upału Zuzia wyglądała na zadowoloną z życia:)



Wczoraj pół dnia Pierdziucha spędziła w swoim wyrku na ogródku! Dobrze jej tam było, miała dużo ruchu, bo w miejscu ona nie usiedzi, dodatkowo na świeżym powietrzu, więc zasnęła szybciuteńko.



Na obiadzik jadła pyszną zupkę buraczkową. Mmmniam była z nózkami gratis więc co tu dużo pisać..jak zwykle smacznie, "czysto" inaczej, wesoło:) tak moja córcia wpiernicza obiadki!:P



I jak tu jej nie kochać?! :*


Dzisiaj druga odsłona rehabilitacji. Zaczęło się całkiem przyjemnie.. widać, że Zuzia jeszcze nie wie po co jej to robią. Ja na miejscu rehabilitanta skończyła bym ćwiczenia już przy pierwszej łezce, przy pierwszym krzyku, jąknięciu, a tak się nie da. Pan rehabilitant ćwiczy z Zunią całe 45 min bez przerwy i może to i dobrze, że się nie łamie i ćwiczy mimo Zuzowych wymuszeń. Ze spotkania na spotkanie mimo, że to dopiero drugie, Zuzia się otwiera i współpracuje, a to bardzo dobry znak. Kolejne spotkanie juz w czwartek o 8 rano. A i jeszcze w czwartek małe metamorfozy Zuzowe -  miało być dzisiaj ale kiepsko z czasem więc bedziemy się w czwartek zmieniać:D

sobota, 10 września 2011

już chyba jesteśmy na bieżąco :)

Nareszcie znalazłam chwilkę, żeby coś napisać. Tak jak obiecałam dodaje kolejne fotki. Pierwsza fotka z wujkiem Pawłem - mina Zulki bezcenna. Muszę dodać, że Zuzia pierwszy raz widziała wujka na żywo i pierwszy raz była u niego na rączkach:). Biedulinka nie wiedziała kto to taki, czy to tata, czy ktoś inny. Po kilku chwilach się oswoiła:) i czuła się całkiem swojsko.


Nie mogło zabraknąć ulubionego "Zuziulowego dania" - LODÓW. Ostatnio sama się zastanawiałam po kim ona tak je lubi? Odpowiedz prościutenka -  po mamie oczywiście! Gdy byłam z Zuchą w ciąży nałogowo wcinałam lody. Przy takich kudełkach jakie ma Zuzia, miałam tak potworną zgagę, że tylko pare sztuk lodów potrafiło na chwilę złagodzić piekielne uczucie:)


Jak się nie mylę 26 sierpnia Zuzię odwiedziła jej kuzynka Matylda:) rozgadana z niej dziewczynka jak na swoje aż 8 lat :) miło mi było jak  mówiła do mnie ciociu (choć dawno nikt tak do mnie nie mówił :D ) Zuza jak tylko Mati zaczęła z nią rozmawiać, uśmiechnęła się jak nigdy wcześniej chyba wyczula swojego:) W końcu rodzinka co nie?







Niestety czas nam wyznaczony szybko nawet za szybką minął. Musieliśmy odwieść Mati do Torunia. Oj ciężko było. Widać, że obie dziewczynki się polubiły. Mati nawet do sklepu bez Zuzi nie chciała jechać:)  Zajmowała się Zuzią lepiej niż swoimi lalkami. Ważne, że każdy tego dnia był w dobrym humorze i cieszył się każdą chwilką spędzoną w gronie rodziny!



Tak Zuzia była podekscytowana podróżą do Torunia:) Wystarczyz dać dziecku butelke z mała ilością napoju i już radocha!:D oj Dzidka Dzidka:*
Poniżej zajechana Zuzia! Podróże w upale jej nie służą...;)
 

Dzisiaj posżłyśmy z mama i Popierdziółką do naszego pięknego MichałkowickiegO parku. Zuzia zaliczyła kilka nowych zabawek;) zabardzo nie wiedziała co i jak i gdzie:) Komary nas pogryzły Zuza z bąblem na samym środku czoła:D i nie wiem gdzie jeszcze, a my z mamą to szkoda gadać nic tylko się podrapać.






Na dowidzenia napiszę, że spotkałam swoją dawną koleżankę której nie widziałam xx lat:) oj miło było Cię zobaczyć Moniu! Miło również, że poznałam Twoje urocze blizniaczki:) do zobaczenia w poniedziałek.

Mała poprawka jeszcze:P  wczoraj odwiedził nas Zuziulkowy rehabilitant walczył z małą 45 min. Serce mi się krajało jak widziałam Zuzę której z oczu leciały grochy:( niestety takie uroki. Wiem, że musi pocierpieć bo to dla jej dobra! Mam tylko nadzieję, że efekty będą już niebawem. W poniedziałek kolejne 45minutowe spotkanie zobaczymy jak je zniesie:)