.

Image Map

piątek, 15 kwietnia 2016

wszystko w jednym i jedno we wszystkim.

Masakierra po powrotach z Polski musi zawsze minąć kaaawał czasu, żebym doszła do siebie. Serce rozdarte między Polską a Irlandią i jak to mówią wszędzie dobrze gdzie nas nie ma:D Wróciłyśmy do żywych powiedzmy po większych i mniejszych przygodach. Trochę poskaczemy w czasie. W szkole Zuzi po powrocie pani naumiaczka poprosiła mnie abym włożyła do plecaczka ciastko jakie lubi Zuzia. Problem był w tym, że Zuzia nie ja ciastek :D no może tylko rice cake (ryżowe ciasteczka) z czekoladą miętową - uwielbia. Jej buzia po wygląda tak jak na zdjęciu niżej.




Drwalka starała się pozować jak nie wiem. Nie mogłam się na nią napatrzeć w tej kracie i w tych długich włosach . Jak dziewczyna kowboja :)



W jakiś dzień pojechałyśmy na wycieczkę. Tradycyjnie Ring of Kerry plus miasteczko na uboczu o nazwie Sneem. Malutkie ale z pięknymi widokami i mostem z kawałkiem kratki z której widać jak pod nogami płynie rzeczka. Wrażenie dziwne, lekko niepewnie ale  było fajowo. Zuzi też się podobało, choć nie chętnie z wózka się wytaczała:)













Byłam pełna podziwu Zuzia kucała niby nic specjalnego, a jednak. Zawsze siadała na dupce a tu dupka w górze i jeszcze bez trzymanki bawiła się kamykami reeeeweeeelaaaacja :) dumna oj dumna jestem.

















W drodze powrotnej Zuza chichotała oglądając bajki na tablecie. Bardzo lubi swoje aparaty słuchowe. W szkole mówią, że nie chce ich nosić, a jak byk mam obraz jak bardzo się mylą. Oczywiście są chwile w których Zuza wywala opaskę, ale coraz częściej zakłada nieudolnie ją sama. Z każdym dniem jej to coraz lepiej wychodzi. Bawi się opaską zakłada ją, na szyje, wkłada do buzi, zakłada na kolana albo ubiera Misia.
















Pewnej soboty razem z ciotką K. pomyślałyśmy, że dobrze nam zrobi plaża. Tylko jak to w tej kapryśnej Irlandii bywa lekko padało, później mocniej itd. Zuza nam przysnęła więc zrobiłyśmy rundkę i po drodze Zuz zrobiła niespodziewajkę i nie było mowy o dalszej jeździe. Trafiłyśmy na plażę koło Ballycotton - Ballynamona byłyśmy tam pierwszy raz i dobrze, że miałam kalosze krótki spacerek i dalej w drogę. Za cel obrałyśmy sobie właśnie tamtą okolicę.









                                                                           zdjęcia plaży wykonała Ciotka Karolina W.

Dalej na trasie natrafiłyśmy na wydaje się fajną miejscówkę, ale to sprawdzimy latem:D albo gdy pogoda będzie odpowiednia :) Miejscówka ta nazywa się Knockadoon.



Karolina W

Karolina W 

Karolina W

Karolina W

Karolina W

Karolina W

Kolejnym fajnym miejscem wydaje się być plaża Ballmacoda. W taką pogodę wszystko wygląda jednakowo, chociaż w tym miejscu widzę potencjał. Na liście do odwiedzenia latem :) Obok plaży stoi bydynek, który wygląda jakby był kiedyś hotelem, szpitalem, psychiatrykiem. Od tyłu wygląda lekko strasznie szczególnie w taką pogodę, a od przodu jak z innej bajki :)



Tradycyjnie w Youghal pizza w Romie. Bardzo dobre jedzonko dla zgłodniałych plażowiczów.

Karolina W

Dla odmiany z Ciotką Jagodą pojechałyśmy na inna znaną już nam plażę. 3 foteliki samochodowe zmieściły się w mojej "pojemnej" Madzi :D. Gdy dojechałyśmy moim oczom ukazała się słoneczna plaże, ale niżej już nie wyglądało to tak jak ostatnio. Jakby woda zabrała co najmniej metr piasku z całej plaży pojawiło się więcej kamieni. Nadal jednak jest to jedna z fajniejszych plaż w okolicy.
Zuzia ubrana w "wodoodporne" spodnie miała frajdę wsypując piasek do kubeczków jak i na koc.
Spodnie okazały się przeciekające, a i Zuzia zaliczyła kąpiel w kałuży  . Tylko wyczuła moment gdy matka patrzała się w inną stronę, a już zwiewała gdzie popadnie.



Faje wyglądały jakby miały z 10 metrów. Widok piękny ;)












Jeszcze jak byłyśmy w Polsce miałyśmy okazję spotkać się choć na chwilunie z wujem Robertem ,który pstryknął Zuzi kilka fotek. Myślałam, że będzie ciężej chociaż poszło łatwiej dzięki Robertowej Natalce, Zuza - chyba polubiła ta parę :)




AAAAaaa teraz to co znalezione na telefonie. Wyprawa rowerowa w tą zimnice ;)





Ulubiony domek, który długo nie przeżył. Po kilku dniach rozpadł się na dwie części ale nadal sprawia radość.



Nauka jedzenia ciągle w toku. Efekty różne z większym lub mniejszym syfem pod krzesełkiem.




Dostaliśmy nasze nowe ortezy poprzednie były do kolan i nazywały się AFO, nowe sa do ud i nazywają się KAFO - i Zu ich bardzo nie lubi. Gdy tylko je założę siedzi jak ciołek i nie chce w nich chodzić :(





Tabletowy chillout! :d cieszy mnie jednak to, że nadal bawi się zabawkami ;d



AAAAaaa  i trafiło się nam noclegowanie w szpitalu. Zuzia jak to u niej  często ma zatkany nosek. Tym razem nie wiedziałam co się dzieje. Położyłam Zuzię spać koło 7, po nie całej godzinie Zuza zaczęła się lekko krztusić i wiercić - zeszłam do niej i po chwili było spokojnie zasnęła. Przed 12 w nocy powtórka z rozrywki. Tym razem byłam już z mała na dole i do tego byłyśmy same w domu. Starałam się ją uspokoić ale nie pomagało. Dobrze, że ojciec wrócił z pracy i słyszał co się dzieje. Wyszliśmy z nią na świeże powietrze - też nic nie pomogło. W kapciach jechaliśmy na szpital. W drodze Zuzia się uspokoiła i zasnęła na rękach. Zmieniliśmy zdanie i pojechaliśmy do South Doc tam lekarka chciała zrobić inhalacje i Zuzi się to nie spodobało, znowu zaczęła mieć problemy z oddychaniem ;( Doktorka wezwała karetkę i nią zabrali nas do szpitala. Wszystko szybko się działo. Od razu wjechaliśmy wjazdem dla karetek i bezpośrednio na sale. Tam udało zrobić się inhalacje z adrenalinki i starydów tylko dlatego, że pan włączył Zuzi piosenki :)  już po h było wszystko ok. Jednak musiałyśmy zostać przeniesione na oddział, tak na wszelki wypadek , na obserwację. Na sali byłyśmy same. Mile i mega sympatyczne pielęgniarki zadbały o wszystko. Długo Zuzia siedziała i bawiła się zanim zasnęła, a i wstała szybko. Przed 9 przyszedł nasz pediatra i nas wypisali z określeniem, że to infekcja i następnym razem mamy bezpośrednio walić na szpital. Oby następnego razu nie było.





Czasami po szkole relaksujemy się tak! <3


Już się nie dało na to patrzeć, a na właściciela nieruchomości doczekać się nie dało, więc jak to Dominika wzięłam sprawy w swoje ręce. Rach ciach... i połowa żywopłotu poszła. Teraz mamy więęęcej i dłużej słonce na ogrodzie. Resztę niech sobie ciacha właściciel :)



Ostatnio też robiłam małe porządki w schowkach itd. I znowu przejrzałam Zuziulowe pierwsze ciuszki. Czapka która była dużo za duża jak ja nosiła pamiętam jak byłyśmy z Kępinką na plaży, Zuzia jeszcze wtedy była karmiona sondą :) ale to czasy były ... Albo pierwsze dżiny które dostała od sąsiadów, w których tonęła. :d a to były takie liliputki, że szok. Czas strasznie szybko mija......







21 Marca był Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Oto część stópek, które były z nami tego dnia! Dziękujemy i skarpecimy w przyszłym roku.


21 marca to też urodziny naszego Jureczka - dziadka Zuzi. Tatuśku mój jeszcze raz prawie miesiąc po ale sto lat , zdrówka, spokoju, więcej zrozumienia i niech się spełni wszystko co jeszcze byś chciał Pamiętaj Kochamy Cię mocno!