.

Image Map

czwartek, 6 października 2016

przez długi czas ani widu ani słychu...

Kolejny dylemat jeden z wielu tak naprawdę ;) od czego zacząć... 2016 rok = 6 lat Zuzi. Miała być z nami nie 6 lat a 6 miesięcy. Jakże się lekarze pomylili. Obyś Zuziu żyła jeden dzień krócej niż mama! w szczęściu, niech miłością obdarzy Cię każdy kogo spotkasz na swej drodze! <3 Kocham Cię najmocniej na świecie Pierdzioło moja kochana!

Tym razem urodzinki w 3kę - mama, tata i Zuzia. Plac zabaw, "torcik" ze świeczką i prezenty. Czas płynie strasznie szybko! Powiedziała bym nawet, że za szybko! Gdzie te moje malutkie stopki .... Duża pannica już jest z Zu.





Wiele rzeczy chce robić sama, spróbuj tylko się jej wtrącić. Nóż to jedna z zabawek którymi Zu próbuje się bawić. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Kocha kroić! :D


Próba generalna. Wielki meeeeess !


I tatowe foto też musiało być tego dnia!










Spotkanie zza krat! Nawet obce dzieci załapały się na głupie miny "starego" ;)






Zu bacznie obserwuje co się wkoło niej dzieje. Im więcej dzieci biega tym większa frajda. Dziewczynka pokazywała Zuzi jak zjeżdżać na zjeżdżalni, a ta miała radochę.









Już całkiem dni mi się pokićkały, pamiętam jednak, że było to w lipcu. Spacer po zoo. Dawno nas tam nie było i dużo się zmieniło. Fota zawsze ma specjalne miejsce w naszych serduszkach! Teraz mam nadzieję będziemy tam częściej.





" co ma być to będzie, misia biorę wszędzie " tak, tak, tak... misiu też potrzebuje spaceru! Po każdym takim wyjściu misiu musi zaliczyć kąpiel. Chyba zakupimy mu buciki! :D








Zuzia bacznie obserwowała żyrafę podczas posiłku. Oczywiście misiek też musiał patrzeć!



Mówiłam już, że kocham ten kraj w którym mieszkam?! Ludzie mają w sobie więcej empatii niż można by się było spodziewać. Postanowiliśmy przejechać się przyczepką w koło zoo. Podszedł do nas pan, który zbierał pieniążki. Dałam mu odliczoną kwotę na co on przywitał się z Zuzią miło uśmiechnął i nas nie skasował. Na dodatek dodał, że za każdym razem jak będziemy chcieli skorzystać z przyczepki nie musimy wykupywać przejazdu. Niby to tylko 2 euro, ale jego uśmiech i sposób w jaki do nas podszedł na długo zapisze się w pamięci!







Coś czego ostatnio tam nie było, albo nigdy tam wcześniej nie doszłyśmy. Prawie jak we Wrocławiu ;d Motyleee!




Jak zawsze podróże męczą, a i pozycje do spania są różne! kolorowych!


Kolejnego dnia inny spacerniak równie ładny. Jeden z kilku, które dla nas są idealne, a gdy pogoda dopisuje widoki są przepiękne...





Kolejny dzień, kolejna wycieczka. Nie na marne mówią, że jestem powsidupką! Zresztą Zu ma to po mnie na miejscu długo nie usiedzi, ale może to i dobrze. Szwędaczka pełną parą. Tym razem po raz kolejny Bunratty! Kocham to miejsce!
























I coś co chyba mi sprawiło największą frajdę. Fairy Village! Zuzia była tylko lekko zainteresowana natomiast ja jarałam się każdym małym domkiem, każdą mała wycieraczką!






































Za dziecka i w wieku nastki kochałam jazdę rowerem. Teraz jestem lekko ograniczona, bo Zu w krzesełku na rower nie usiedzi, a i ja nie czuję się z nią bezpiecznie. Pożyczona przyczepka od znajomej okazała się trafem w 10tkę. Przetestowana, okazała się idealnym rozwiązaniem dla Zuzi. Grzecznie w niej siedzi, no może poza oblizywaniem ścianek! Musimy sobie taką przyczepkę skombinować ;)




Długo dorastałam do tej decyzji, aż w końcu. Już doszłyśmy do etapu gdy na widok szczotki Zuz zwiewała. Wyrzucała ją za każdym razem. Gdzieś, kiedyś, ktoś pisał o pewnej fundacji która zbiera włosy dzieci na peruki dla potrzebujących dzieciaczków. Okazało się, że na śląsku jest kilka salonów, które przekazują włosy własnie tej fundacji WEGIRLS. W jednej z nich pracuje nasza koleżanka Natka ;) Właśnie tam postanowiłyśmy się udać. Zuz była w lekkim szoku gdy po ścięciu nie mogła pobawić się włosami. Jednak po dłuższej chwili wcale jej to nie przeszkadzało. Dumnie mknęła do samochodu. Oczywiście największą atrakcją była winda!:D Dzięki dziewczyny za uwolnienie Zuziulowej głowy od nadmiaru włosów! <3















Po pięknościowych salonach przyszedł czas na ciężką prace w między którą starałyśmy się upchnąć chwilę przyjemności. Byli dziadkowie z wujem i kuzynką ;) Ależ nam ta Mati wyrosła! Dziadki przywiozły Zuzi zabawki, którymi bawiła się przez cały turnus. Najbardziej przypadł jej bębenek, tamburyn i dwa szejkszejki ;)



Wojna charakterów była wielka! Śmiem twierdzić, że jest 1:1 dla Zuzi i Jacka. On stanowczy i ona też. Takiego pokazu Zu nigdy nie zrobiła! Przyjdzie taki dzień gdzie Zuzia uściska wuja i powie, że przyczynił się do jej postępu mimo ciężkich chwil! Jacek jest jednym z lepszych terapeutów z jakimi Zuzia pracowała. Nikt nie mówił nam, że zawsze będzie kolorowo, ale wierzę, że po każdej burzy wychodzi słońce! A żeby zobaczyć piękną tęcze musi spaść deszcz!:D










SI z naszą Anią jak zawsze na probsie! Zuzia potrzebuję mocnych doznań i stanowczych terapeutów. Jest czas na wygłupy, ale jest i czas na ciężką prace! Co do SI Zu uwielbia mocne stymulacje i mocne bujanie na huśtawce! Kocha też pstrykać światełka ;d






Moja kochana małpicha, w sumie obie :D Duża i mała! <3 Jak to dobrze spotkać ludzi troszeczkę do siebie podobnych!





































Między zajęciami albo chwilę po łapanie promieni słonecznych było wskazane! Tym bardziej, że mieszkamy w krainie deszczowców!:d Ciężko było zatrzymać Zuzie gdy przed sobą miała wodę. Była pierwsza w ubraniu i pampersie! Misie topiła, malowała mokrą kredą.... aż miło było na to patrzeć...






Moje słodkie duże szwajki! Na muzykoterapii jak zawsze było świetnie tym razem uśmiech na twarzy Zu gościł częściej niż zwykle, a to za sprawą koleżanki Ali, która biegając nieświadomie rozbawiała Zuzie. Im więcej się w koło niej dzieję tym reakcje są ciekawsze!














Z Krysią jak to z Krysią nie ma, że boli! Były klapki Gejszy, były schody i bieżnia..  tradycyjnie na wesoło i na krzycząco co by Krysi smutno nie było...







Tym razem trafiliśmy na Wojtusia! Uwielbiam koniarzy z Zabajki! Choć wuj włosów nie ma nie raz próbowała swoich sztuczek na zaczepianie....:D



Na turnusie była nasza cudowna koleżanka Shilpa, która przyrządziła nam kurczaka curry według przepisu z Indii. Nie miała wszystkich składników jakich chciała by użyć i nigdy nie robiła takiej ilości, ale dla mnie było bomba!:D Przepis mamy więc któregoś dnia sama sprawdzę się  w kuchni!


Basenikowo cały czas... misie były topione, rzucane, zmieniały się nawet w mumię. Ah ta Zuzia....








Poznałyśmy nową mamę Anie, która pokazała nam pyszne dmuchane "chrupeczki". Ładnie kleiły się do rączek, ale smakowały każdemu. Zapas zrobiony, czekamy na paczkę z Polski.






Szalonych pomysłów ciąg dalszy... Miał być mały wypad do Kołobrzegu na niedzielę, a okazało się że było nas 13cioro ;) nie mniej jednak wyjazd pierwsza klasa! Rybka nad morzem oczywiście zaliczona i kąpiel też! Zuzia uwielbia płytką wodę wiec wchodziła do niej i uciekała cały czas!


"Hi five" z ciocią Anią Z.









Pyszna rybka! Najsmaczniejsze dla Zuzi były jednak frytki podbierane z talerza wujka Mateusza! :)



Po rybce powrót do morza! Zuza wynalazła dziurę wykopaną przez kogoś innego i szybko sobie ją przywłaszczyła. Dużo radości sprawił jej chłopiec, który co chwila dolewał jej wody. Zu uwielbia jak w koło niej dzieci biegają w połączeniu z wodą jej radość sięgnęła zenitu.








Miał być spacer po molo, ale urzekli nas artyści z grupy Trap Boys. Było na co popatrzeć ;)


Po leniwej niedzieli powrót do rzeczywistości. Ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Nie mogło jednak zabraknąć wygłupków!;)






Wrocław-Michałkowice- Złotów-Kołobrzeg-Złotów-Bydgoszcz-Złotów... tak póki co wyglądał nasz pobyt w Polsce.Po drodze Poznań i "szybka" kawa z rodzinką, później szybki sen we Wrocławiu... rano ortodonta ... niestety nic nie załatwiłyśmy bo obecnie Zu ma ruchome dwa ząbki i mamy pojawić sie w  grudniu na kontroli o ile one wypadną ;d. Po ortodoncie pyszny obiadek u cioci... i dalej w drogę tym razem do Choszczna. Stamtąd  wyprawa rodzinna do Jastrzębiej Góry gdzie Zuzia zaraz po wejściu zaatakowała swoje ulubione miejsce!


Po rozpakowaniu gratów podjechaliśmy na spacerek do Władysławowa! Piękne te nasze polskie morze! Nawet Zu poszła sama przez chwilunie... ciesze się z każdego samodzielnego spaceru nawet jeżeli jest to 5 m. Zuza to odważna dziewczyna i po piasku pruje jak strzała. Udało nam się zakupić wózek dla Zuzi taki dla niepełnosprawnych bo z naszego Phila już lekko wyrosła...ale o tym kiedy indziej...











Baczny obserwator na porannej kawie z dziadkami!



Kolejny szybki dzień spacer po molo w Jastarni, zwiedzenie Muzeum Obrony Wybrzeża i chwila relaksu na helskim cyplu.

Dziadek i jego wygłupki ulubione Zuzi zresztą. "sroczka kaszkę gotowała" non stop ...













Rybka na Helu też musiała być! W brew temu co mówią cenowo nie ma tragedii, a smakowo bardzo dobrze. Nawet Zuzia opędzlowała spory kawał rybki!

















Z wojaży wróciłyśmy w niedzielę... chwila relaksu i dalej w drogę... Chciało by się spotkać ze wszystkimi i pojechać wszędzie choć strasznie ciężko zgrać się w czasie...

Odwiedziliśmy z Zu i wujem Matim Zakopane... znaleźliśmy kwaterę na szybko i w drogę. Muzeum Figur Woskowych - fajna miejscówka. Zuza najchętniej zdemolowała by połowę...większość bardzo ładnie odwzorowana, a były papież Benedykt to jak dwie krople wody!












Krupówki nocą wcale nie są puste!


Poszliśmy spać baaardzo późno ja już przyzwyczajona do tego, że Zu wstaje wcześnie, ale wujo chyba nie był gotów na taką pobudkę!:d Co złego to nie my, ale z nami do południa nigdy nie pośpisz!:D


Ogarnięci poszliśmy na śniadanie do Czarnego Stawu. Zuza zjadła pięknie podaną jajówkę, a my dostaliśmy ogromniaste porcje placków ziemniaczanych ociekających tłuszczem z pysznym sosem z baraniny! Nikt normalny nie jest w stanie tego zjeść!


Gubałówka obowiązkowo! Oczywiście nie obyło się bez przygód. Misiek zaliczył kąpiel w kałuży, potem usiadł na opkupanym kole! Żyć nie umierać!












Jeszcze dzień się nie kończył to i podróż trwała. W drodze do Niedzicy taki oto widoczek! Pierwszy raz jechałam tą trasą i wiem już nie pierwszy raz, że najlepsze są najwęższe drogi. Nie oklepane, nie oznaczone zwykłe małe dróżki - tam jest najpiękniej.


Niedzica lubimy tam wracać! <3







U babci Zu znalazła sobie zabawki! Krasnalki ogrodowe gąska i piesek! Babcia siada na pieska, dziadkowi wkłada okulary a to wszystko na dywaniku!:D uwielbiam patrzeć jak ona się bawi!







Kolejnym etapem nie planowanym zresztą był wyjazd Wadowice - Inwałd. Spacerek po parku dinozaurów zaliczyliśmy bez najmniejszego problemu później Ziutka zasnęła...i tak przębębniła połowę spaceru! Całkiem przyjemne miejsce ten Inwałd. Już raz tam byłyśmy ale w parku miniatur i mimo iż było zimno było nam tam fajnie!





Zapożyczę zdjęcie z internetu.. tak ten ogród wyglądał z góry. Spacerkiem obeszliśmy go w koło, a babie lato czepiało się ile tylko mogło.
Ludzka pomysłowość nie zna granic, a wyobraźnia i możliwości dzisiejszych czasów pozwalają na realizację takich pomysłów.
















Odwiedziliśmy też ciocię Asię i wuja Łukasza i dzieciaki. Znowu intensywnie, chciało by się zostać dłużej . Brakuje nam Was tutaj! <3

Po nocnej rozmowie i wczesnej pobudce pojechałyśmy do kopalni w Bochni. Miało być w małym gronie, a wyszło jak zawsze całą ekipą wparowaliśmy do kopalni. Zuza zasnęła w nosidle, a jest już co nosić. Ogólnie kopalnia ok...nie ważne gdzie, a z kim się spędza czas, a tu tradycyjnie ekipa była bombowa! Dziękujemy za wspólnie spędzony czas!:) Do kopalni w Wieliczce troszkę jej brakuje ale i tak było co oglądać. Zastanawiam się nad wycieczką do Wieliczki czy podołam z Zuzem na plecach. Chciałabym móc porównać obie kopalnie :) tak na świeżo.
























To by było na tyleee..... eh..